czwartek, 27 kwietnia 2017

Dziś mija kolejny rok... Aż trudno uwierzyć, że to już dwa lata odkąd Igusia odeszła.
Wiele się wydarzyło w tym czasie, zaszło sporo zmian w naszym życiu. Ale to co najważniejsze ciągle pozostaje takie samo i tak już będzie do końca... To MIŁOŚĆ do naszej córki.
Kochamy Ją tak samo jak wtedy gdy mogliśmy Ją trzymać w ramionach, czuć Jej ciepło, zapach.
Pamięć o Niej będzie żyć wiecznie... w Nas, w tych wszystkich którzy Ją kochali.

Staramy się żyć normalnie, uśmiechać, spotykać z przyjaciółmi, cieszyć się... lecz nadal nieodłącznym elementem naszego życia są chwile smutku. Czasem zdarzają się częściej, czasem rzadziej, momentami potrafią je wywołać z pozoru drobne rzeczy.
Staram się być silna ale czasami nie potrafię powstrzymać łez... choć staram się aby płynęły w ukryciu, nie chcę martwić swoich bliskich. Mimo to wiem, ze przecież są one czymś normalnym i zrozumiałym. Ponieśliśmy stratę, największą z możliwych. Nasza ukochana córeczka odeszła, o całe życie za wcześnie. Ale te 11 miesięcy kiedy była z nami,były wypełnione nie tylko bólem, walką z chorobą, litrami chemii ale przede wszystkim ogromnym szczęściem z tego, że Ją mamy- Nasz największy cud. Dziękuję Bogu za to, że mogłam Ją trzymać w ramionach, przytulać, patrzeć na jej cudowny uśmiech i ogromną siłę, którą obdarzała nas wokół. Po prostu za to, że nam Ją dał! Ktoś powie, że oszalałam, jak mogę być wdzięczna Bogu skoro zabrał mi dziecko?!
Ale ja dziękuję za to, że Igusia w ogóle pojawiła się w naszym życiu i wniosła w nie tyle radości i szczęścia. Jednocześnie proszę o to abym była w stanie zrozumieć dlaczego musiała odejść. Wierzę, że kiedyś mi się uda...


Wiem jedno, od dwóch lat mamy w niebie swojego Aniołka, który czuwa nad nami każdego dnia, nad mamą, tatą, a zwłaszcza nad braciszkiem którego Igusia niestety nie zdążyła poznać.
Rok temu na świat przyszedł Nasz synek – Krzyś. Dziękuję za Niego właśnie Iguni, wierzę, ze nie chciała abyśmy byli sami. Dzięki Niemu dla Nas znowu zaświeciło słońce a uśmiech powrócił na usta. Krzyś jest tak bardzo podobny do Igusi... mają ten sam uśmiech, bystre spojrzenie i charakterek :) Czasem... to podobieństwo aż boli. Porównuje ich zdjęcia i nie mogę uwierzyć, na niektórych z nich są prawie nie do odróżnienia. Jedynym znakiem rozpoznawczym są oczy...
Igusia miała błękitne, Krzyś natomiast ma piwne.
Nie raz zastanawiałam się jak cudownie byłoby mieć ich oboje przy sobie, nie potrzebowała bym do szczęścia nic więcej. Wyobrażam sobie ich wspólne zabawy i głośny śmiech, który towarzyszyłby nam każdego dnia. Niestety to tylko marzenia, które się nie spełnią.
Ale... wiem, że należy się cieszyć z tego co mamy i tak właśnie jest. Mam kochającego męża, wspaniałego syna... i cudowną córkę którą noszę w sercu.
Na tyle ile możemy staramy się budować w sercu Krzysia obraz siostrzyczki. Pokazujemy zdjęcia i mówimy „to Igusia, Twoja siostra, która Cię bardzo kocha i czuwa nad Tobą z nieba”.
Zdaje sobie sprawę, że teraz niewiele rozumie z tego mówimy, ale kiedyś zrozumie, a ja będę mu opowiadać jak cudowna była Jego starsza siostra.
Kiedy idziemy całą trójką na cmentarz a Krzyś się pochyla i głaszcze zdjęcie Igusi to tak jakby czas stanął w miejscu... Nie potrafię powstrzymać łez. Miałam wspaniałą córkę, a teraz mam równie wspaniałego syna... Kocham ich tak samo, każde z nich ma w moim sercu swoje miejsce.
Obawiałam się ludzkich opinii, ze tak szybko zaszłam w ciąże, ze chce zastąpić Igusię. Ale to stek bzdur! Prawda jest jedna, żadne kolejne dziecko nigdy Jej nie zastąpi. Byłą i jest wyjątkowa...


W ostatnim czasie docierały do nas smutne informacje z Onkologii, odchodziły kolejne dzieci, koledzy i koleżanki Iguni z oddziału. Każda z tych wiadomości wywoływała fale łez, ze smutku z bezsilności i zrozumienia co teraz czują rodzice tych dzieci. Neuroblastoma nadal „zbiera” okropne żniwo.
Marzy mi się aby te wszystkie chore dzieci miały dostęp do darmowej immunoterapii w Polsce i raz na zawsze opuściły ściany onkologicznego piekła.
Pieniądze nie mogą być przeszkodą do tego aby dzieci mogły wrócić do normalnego życia, i my musimy o to walczyć.
W niebie jest już prawdziwy oddział dzielnych wojowników, wspaniałych Aniołów którzy czuwają nad swoimi rodzicami. My możemy dla nich zrobić jedno... żyjmy dalej i cieszmy się życiem, niech nie widzą w naszych oczach smutku i łez.


Igusiu - nasz Aniele, Kochamy Cię całym sercem i tęsknimy, czujemy Twoją obecność każdego dnia...

                                                                                           Mama, Tata i Braciszek

7 komentarzy:

  1. Piękne słowa... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu jesteś wspaniała. Igunia jest z Was a przede wszystkim z Ciebie bardzo dumna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne słowa płynące z serca matki ❤ Wasze Aniołek😇 jest dumny ,ze miał takich rodzicow...Na pewno czuwa na Waszą trójką, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekne I zyciowe slowa , az lezka kreci sie W oku.Igusia napewno nad Panstwem czuwa
    .Tak jak my czuwamy I czekamy juz od 5 lat ,zeby Bog nam zeslal ,taka mala istotke🙁Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Aniu,popłakałam się czytając Pani słowa...Popłakałam się z żalu,że Igunia odeszła i z radości,że ma Pani Synka-Bóg wynagrodził stratę...Nie dziwię się,że tak szybko zaszła Pani w ciążę,po wielkim bólu należało się Wam wielkie szczęście... Mam koleżankę,która straciła dwie córeczki bliźniaczki...Nie poddali się-półtora roku później urodził im się synek-również Krzyś:)Dziś są szczęśliwi,choć tęsknota za dziewczynkami zawsze będzie w ich sercu,tak jak u Was zawsze będzie żyła tęsknota za Igusią...Podobno niebo istnieje naprawdę...niechaj ta wiara pomaga Wam w życiu.Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Aniu jak Pani zdołała się z tym uporać pozbierać mi też miesiąc temu zmarła prawie 5 letnia córunia okaz zdrowia rzadko chorowała radosna uśmiechnięta. 28 marca budzi się z tepm i wymiotami myślałam że to zwykła jelitówka a po dwóch godzinach zaczęła wymiotować na brązowo i tracić świadomość szybko na pogotowie stawiana diagnoza zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych odesłali nas do innego szpitala a później do Warszawy i niestety nie udało się przegraliśmy walkę. Teraz został tylko ból pustka i straszna tęsknota nie umiem się pozbierać ........chciałabym znaleźć tą siłę w sobie co Pani ma i jakoś dalej żyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czesto myslę o Igusi, skradła moje serce na zawsze,a znam ją tylko stąd i z FB.
    Nikt, kto ma serce, nie pomysli , ze szybką kolejną ciążą, chcieliście ją zastąpić. Ja osobiscie myślę, ze podjęcie decyzji o kolejnym dziecku to raczej musiało być bolesne i zapewne długo będzie bolał jej brak, podkreślany obecnością Krzysia... Dobrze, ze go macie, że w Waszych sercach, obok bólu i tęsknoty, jest teraz miejsce na miłość. Oby ta miłość rozkwitała jak najpiękniejsza róża i ukoiła chociaż tochę stratę.
    Trzymajcie się zdrowo i nie zapominajcie o nas- czasami dajcie jakiś znak- my będziemy z Wami

    OdpowiedzUsuń