środa, 28 października 2015

Życie... po życiu

Dzisiejszy wpis także nie jest przypadkowy… Kolejny 28 dzień kolejnego miesiąca.
Dziś mija dokładnie pół roku odkąd Igusia odeszła.  Pół roku wypełnionego bólem i tęsknotą za Naszą córeczką… Każdego dnia podczas tych 6 miesięcy wstawałam zastanawiając się jak przeżyje kolejny dzień bez Niej, jak żyć gdy to właśnie Iga była moim całym życiem, czy to w ogóle możliwe?!

Teraz wiem, że tak, to jest możliwe…
Przez pierwsze tygodnie żyłam jak w złym śnie, wierząc, że w końcu się z niego obudzę, a wtedy Nasza Iskierka do nas powróci i znowu będziemy szczęśliwą rodziną. Niestety, po jakimś czasie zrozumiałam, że ten sen nigdy się nie skończy… i będzie trwał już do końca, a my musimy z tym żyć i starać się aby pewnego dnia znowu był dobrym snem.

Codziennie uczę się żyć od nowa, staram się sobie tłumaczyć, że Igusia chce aby mama i tata byli szczęśliwi  i uśmiechnięci. Czasem się to udaje… a wtedy zamykam oczy i dziękuje za to naszemu Aniołkowi.  Wszystko co robimy, robimy dla Niej. Chcemy żeby była z Nas dumna i jak najrzadziej widziała załzawione oczy i smutne spojrzenie.




Bardzo często gdy przychodzą chwile załamania i nie potrafię opanować łez, mąż mówi: "Aniu, nie płacz, Igusia by tego nie chciała. Przypomnij sobie jaka była radosna."
I właśnie tak robię… wspominam te wszystkie wspaniałe chwile, oglądam zdjęcia na których pięknie się uśmiecha i z dumą prezentuje kolejne ząbki.  
 
A z największą radością w sercu wracam do chwil gdy się wtulała w moje ramiona i z uśmiechem na ustach mówiła „Mami, Mama”.



Tych wspomnień nie zabierze nam nikt! Gdy przychodzą chwile zwątpienia próbuje przywołać w pamięci obraz szczęśliwej Igusi. To nie jest trudne, od razu przychodzą na myśl radosne chwile, takie jak zabawy w ukochanym skoczku, „rozmowy” przez telefon które Igunia prowadziła codzienne, wieczorne przejażdżki po domu z tatusiem jej czerwonym autkiem, kąpiele w wannie podczas których największą frajdę sprawiało jej to gdy po intensywnym machaniu rączkami i nóżkami, mama i tata wyglądali jak po prysznicu.
Wbrew tego co myśli wiele osób, Nasza Córeczka pomimo choroby, tych wszystkich badań, kolejnych cykli chemii była szczęśliwa…    
 



Kilka miesięcy temu napisałam, że trzeba nauczyć się żyć z tym bólem i wiecie co? Czasami mi się to udaje, mimo tego co sądziłam pół roku temu, nadal potrafię się jeszcze uśmiechać i normalnie rozmawiać z ludźmi. Lecz wiem, że to wszystko jest zasługą mojej największej bohaterki – mojej Igusi.

Pojawia się co raz więcej radosnych chwil i dni, lecz nadal przeważają te „gorsze” podczas których zadaje sobie pytanie czy to musiało się tak skończyć?! Dlaczego właśnie Ona, dlaczego My? Te pytania nie przynoszą ukojenia ponieważ nie uzyskuję na nie odpowiedzi.
To prawda, mamy mnóstwo wspomnień, zdjęć ale… brakuje mi dotyku jej delikatnych rączek, całowania stópek, które powodowało ogromną radość i śmiech Igusi.
Przytulam czasami jej ubranka, zabawki, po to by poczuć jej zapach, ale on jest coraz słabszy i wiem, że w końcu zniknie. To właśnie uświadamia mi, że Iga już nie wróci, a my musimy z tym żyć i wierzyć, że jeszcze kiedyś, „po tamtej stronie” się z Nią spotkamy, bo wiem, że ona tam jest i czeka na mamę i tatę. Codziennie przed snem proszę Ją by do mnie przyszła, choćby we śnie i zapewniła, że nadal jest szczęśliwa…

Powoli zmienia się także spojrzenie ludzi w naszym kierunku, tzn. zaczynają nas w końcu traktować normalnie. Pomimo straty córeczki, żyjemy, funkcjonujemy jak normalni ludzie i chcemy też być tak traktowani.
Czasem zdarzają się jeszcze pytania „jak sobie Pani radzi, jak tu dalej żyć?” Odpowiadam im: Muszę żyć dalej, bo przecież mam dla kogo!
Jest ukochany mąż, który jest dla mnie największym wsparciem, rodzina, przyjaciele… i Igusia, która czuwa nad wszystkim.
 Niestety czasami reaguje złością na to jak ktoś zalewa się łzami i zasmucony robi wykład na temat tego jak bardzo cierpi po śmierci Igusi i wymaga od nas pocieszenia, być może to samolubne ale złości mnie to, a to dlatego, że My – rodzice najlepiej wiemy co to za ból i nie trzeba nam wmawiać, że ktoś cierpi tak jak my albo i bardziej z prostego względu - to po prostu niemożliwe!
Dlatego często wybieramy towarzystwo przyjaciół, którzy wspominają Naszą córeczkę z uśmiechem na ustach i wspominają radosne chwile z Nią spędzone.



          Na pomniku Igusi jest napis „ Boże, nie pytam dlaczego Ją zabrałeś,
                                        Dziękuję, że nam Ją dałeś…”

Dziękujemy za te 11 miesięcy życia Igusi, podczas których była Naszą największa radością…

4 komentarze:

  1. Cudowna dziewczynka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielu sil i radosci!Ona patrzy i chce,abyscie dbali o siebie i przezyli wiele radosnych lat.Kiedy przyjdzie czas spotkania bedzie tam czekac na Was!W rekach Boga i on wie co czyni! Nie opuscil Was ani Waszej wspanialej coreczki!Teraz on opiekuje swoim dzieckiem!❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Iga teraz jest u Pana Boga wśród Aniołków takich jak ona.Nie martwcie się o nią , zapewniam Was że jest tam bezpieczna...Największym szczęściem dla Igi będzie to że Wy będziecie nadal szczęśliwi....

    OdpowiedzUsuń
  4. Igusia Kochany Aniołek czuwa nad Wami Rodzice. Zawsze będzie przy Was w Waszych myślach i sercach.

    OdpowiedzUsuń