czwartek, 28 maja 2015

Przemyślenia



Przemyślenia
Co najmniej kilka, a może i kilkanaście razy próbowałam napisać cokolwiek o tym co się wydarzyło… Dlaczego nic z tego nie wychodziło? Sama nie wiem, może dlatego, że nie byłam na to gotowa, a może po prostu dlatego, że żadne słowa nie oddadzą tego co czuję… Powodów jest wiele, jedne ważniejsze od drugich.

Myślę, że w końcu się udało ponieważ dzisiejszy dzień nie jest taki jak inne, już na zawsze 28 dzień każdego miesiąca będzie mi przypominał „tamten” dzień. 

Dziś 28 maja mija miesiąc odkąd Igusia odeszła… Miesiąc pełen smutku, przemyśleń i zastanawiania się nad sensem istnienia.
Pamiętam tamte chwile, sekunda po sekundzie, każdy nawet najmniejszy szczegół; pamiętam różowe body, legginsy w serduszka i skarpetki w ukochane sowy (nie każdy bowiem wie, że Nasza Iskierka uwielbiała sowy - na zabawkach, ubrankach, na ścianach, po prostu wszędzie). Pamiętam to co czułam gdy razem z mężem trzymaliśmy Ją w ramionach i wiedzieliśmy, że „ten moment” właśnie nadchodzi... 
Myślałam wtedy o tych wspaniałych chwilach, które wspólnie spędziliśmy, wspominałam je ze łzami… ale płakałam także nad tymi, które były jeszcze przed nami. Wpatrywałam się uparcie w pulsoksymetr i widząc co raz wolniejsze bicie serduszka chciałam się na Nią „napatrzeć” na wszystkie czasy, ale czy to w ogóle możliwe? Oczywiście, ze nie! Przecież nie tak to miało wyglądać! Miałam jej pomagać zdmuchiwać świeczki na torcie z okazji pierwszych urodzin, miałam Ją zaprowadzić do przedszkola po czym jak większość matek stać przed drzwiami i nasłuchiwać czy nie płacze, miałam przeżywać Jej pierwszą dyskotekę i czekać aż bezpiecznie wróci do domu, miałam się stresować przed spotkaniem z Jej chłopakiem i uspokajać męża żeby go nie zasypał gradem pytań. 
No właśnie, „miałam…” i cóż z tego skoro nie doświadczę żadnej z tych chwil. To nie tak miało być, nie tak…

Gdy rodzice słyszą, że ich dziecko ma nowotwór wydawać by się mogło, że liczą się z tym co może nastąpić… że w ich głowie czasami na krótką chwilę pojawia się to słowo… śmierć.
Ale czy to oznacza, że są na nią gotowi, czy są z tym pogodzeni? Otóż NIE!
Każdy bowiem rodzic nie traci nadziei, na to, że ich dziecko wyzdrowieje, ze w końcu wynajdą cudowny lek; na to, że może badania, które zostały dostarczone są nieprawdziwe, w końcu każdy się może pomylić-człowiek, maszyna, ktokolwiek. Poza tym czy istnieje coś takiego jak „przygotowanie” na śmierć, zwłaszcza śmierć dziecka?! 
Nie ma czegoś takiego, żaden dzień, żadna chwila nie jest na to odpowiednia. Nie tak został ten świat stworzony, nie matka powinna opłakiwać stratę dziecka, to nie ona powinna stać nad maleńkim grobem i wpatrywać się w mogiłę w której spoczywa jej Największy Skarb. To dzieci powinny żegnać rodziców, taka powinna być kolej rzeczy.

Wielu z Was zastanawia się czy są takie słowa lub gesty, które są w stanie ukoić ból po stracie dziecka. Moim zdaniem one po prostu nie istnieją… Bo co można powiedzieć „nie martw się jesteś młoda, jeszcze będziesz miała dzieci” albo „widocznie taki był plan”
Ale co z tego?! Skoro to nie był Nasz plan! Nasz był inny, mieliśmy być szczęśliwą rodziną, cieszyć z każdego osiągnięcia Naszej córeczki. 
To prawda, jestem młoda, mam nadzieję, że jeszcze będę mieć dzieci, ale żadne z nich nie zastąpi Igusi, nie o to w tym wszystkich chodzi! To nie ma być „nagroda pocieszenia” za stracone dziecko, tylko kolejne nowe życie, kolejny cud.
Pewna mądra kobieta powiedziała mi „ choćbyś urodziła kilkoro dzieci, żadne z nich nie zastąpi Igusi, żadne nie wypełni pustki w sercu która powstała wraz z Jej odejściem i musisz się nauczyć z tym żyć”.
Otóż to : muszę się nauczyć z tym żyć… Wiem, że nie będzie łatwo, ale muszę spróbować, chcę… dla pewnego małego Aniołka który jest moim największym bohaterem. 
Dla Niej to wszystko…

Odkąd Igusia zmarła nie raz słyszałam „zobaczysz, czas leczy rany”, ale to nie prawda, teraz to wiem… Czas wcale nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja do życia z tym bólem, z tą pustką...
Gdy Iga zachorowała, wiele osób zadawało pytania, jak to możliwe, że nie płaczesz? Jak Ty to znosisz? Skąd bierzesz siłę żeby wstać i się uśmiechać?
Odpowiadam teraz tym wszystkim dla których to co robiłam wydawało się dziwne, bądź nawet niemożliwe.
Siłę czerpałam z pięknych błękitnych oczek, które patrzyły na mnie z ufnością; z malutkich rączek, które oplatały moją szyję, a gdy przychodziła pora drzemki głaskały mnie po ramionach; z usteczek, które wypowiadały z uśmiechem „Mami”; z maleńkiego ciałka, które w momencie gdy się we mnie wtulało dawało mi poczucie największego szczęścia - wtedy czułam, że mam wszystko, trzymałam w ramionach największy i niepowtarzalny cud…
To właśnie Iga była moją największą motywacją, Jej spojrzenie, uśmiech, dotyk, zapach-wszystko to dawało siłę do walki. Dla niej wstawałam każdego dnia i powtarzałam sobie, że w końcu nadejdą dla nas szczęśliwe dni, że skoro ona pomimo tego całego cierpienia ma siłę na uśmiech to i ja potrafię.
Nasza mała Wielka Wojowniczka, dzielna do samego końca…
Igusia nie przegrała, bo kto podejmuje walkę z tak groźnym przeciwnikiem jak nowotwór wygrywa już na starcie…

Za nami ciężki miesiąc, wypełniony bólem, łzami i wspomnieniami. Ciężko jest wracać do domu w którym nie słychać Jej śmiechu i gaworzenia. Boli gdy patrzymy na puste łóżeczko i zdajemy sobie sprawę, ze już Jej w nim nie zobaczymy. Czasami budzę się w nocy i odruchowo spoglądam w stronę łóżeczka, mam nadzieję, ze zdarzy się cud i Ją w nim zobaczę… Ale wiem, ze taki cud się nie zdarzy.
Wszystko o Niej przypomina, zabawki, ubranka, ulubiony kocyk. Pewnie się zastanawiacie dlaczego tego wszystkiego nie schowam, nie popakuję w kartony i wyniosę gdzieś gdzie nie będę na to patrzeć. Odpowiedź jest prosta : nie umiem, jeszcze nie jestem na to gotowa. 
Jako mama Aniołka wiem jedno, nie wolno niczego robić wbrew sobie! 
Kochane mamy Aniołków, usłyszycie nie jedną „złota radę” typu : nie płacz, trzeba żyć dalej; spakuj te wszystkie ubranka, po co się katujesz ich widokiem, dlaczego tak często jeździsz na cmentarz itp. Przeżyjcie ten czas - czas żałoby po swojemu, jeśli czujecie, że nie możecie powstrzymać łez - to płaczcie, jeśli chcecie iść na grób dziecka nawet 3x dziennie to idźcie. To Wy wraz z mężami ponieśliście największą stratę, to Wasze serca pękły na kawałki i nie zdołacie ich już tak samo posklejać, bo jednego - najważniejszego kawałeczka ciągle będzie brakowało. Trzeba się nauczyć z tym bólem żyć.
Pamiętajcie o jednym, rodzice, którzy stracili dziecko nadal są rodzicami, nadal mają prawo do rozmawiania o nim, wspominania. Jeżeli Wy opowiadacie nam o nowych postępach własnego dziecka, nie znaczy to, ze my nie możemy powspominać swojego. Ono nadal jest i będzie – w naszych sercach, na zawsze…

Część osób nie wie jak się do nas odezwać, żeby nas nie urazić lub nie zasmucić, czy mogą się przy nas śmiać, czy mają płakać… Po prostu traktujcie nas normalnie! Jeśli nie będziemy gotowi odpowiedzieć na pewne pytania to wam o tym powiemy, jeśli nie będziemy mieli ochoty się spotkać to odmówimy, ale nie traktujcie nas jak kosmitów których trzeba omijać z daleka bo nie są tacy jak inni, bo im zmarło dziecko. To nie tak… Nadal jesteśmy waszymi przyjaciółmi, znajomymi i możecie na nas liczyć.


Nie raz w modlitwie zadawałam pytanie - dlaczego? Ale wiem, ze nie uzyskam na nie odpowiedzi…

Proszę tylko o jedno, pomóż mi Boże zrozumieć…










23 komentarze:

  1. Wiem,że nic nie ukoi bólu po stracie Igusi, ale będe się za Was modlić . Do samego końca wierzylam,że Igusia wyzdrowieje. Dzięki niej zrozumiałam co tak naprawde jest ważne w życiu. I nigdy o niej nie zapomne. Mimo,że nie znałam jej osobiście na zawsze pozostanie w moim sercu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam trzymając mojego śpiącego synka w ramionach. Zalałam się łzami... nawet nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś cudowną mama aniołka o imieniu Igusìa:) nikt kto nie doświadczył takiego bólu nie zrozumie... Żałoba to czas który nam aniołkowym mama się należy...
    M mama pięciu aniołów

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewna dusza spragniona Boga, mówiła:
    na szczęście my, ludzie, nie jesteśmy wieczni!

    Nie zrozumiesz 'dlaczego'... Twój krzyż jest wielki... na dodatek, nie da się z niego zrezygnować. Nie można wziąć morfiny i zapomnieć o bólu... Oddawaj swoje cierpienie Bogu, bo cóż innego możesz zrobić w tej sytuacji? I nie przestawaj się modlić... Nie oddalaj się od Boga z powodu śmierci Igi... My będziemy przy Tobie, by Cię wysłuchać, by wspominać Igę... Póki jesteśmy tutaj, będziemy celebrować pamięć o Malutkiej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne słowa. Nikt kto nie przeżył nie zrozumie takiej straty. Życzę Wam dużo siły i wytrwałości. Czas pomoże oswoić się z bólem (*)(*)(*)....

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę przeczytać tego do końca. przepraszam nie potrafię... Macie Anioła, tam u Tego na górze.

    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Życie jest okrutne ... sam się nauczyłem, że trzeba po prostu żyć chwilą. Tych chwil Ci nikt nie zabierze, kiedy ją obejmowałaś ... Trzeba się cieszyć z tych chwil i dziękować Bogu, że dał Ci taką wspaniałą istotę. Pamiętaj, że zawsze Ona tam na górze na Ciebie czeka, bo tęskni za Mamusią .. kiedyś się jeszcze zobaczycie, obiecuje ..

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam to i zalewam się łzami. Nie potrafię zrozumieć dlaczego... nie potrafię tego zaakceptować... dzieci nie powinny cierpieć i nie powinny tak wcześnie odchodzić... A Was i wszystkich rodziców chorych dzieci ogromnie podziwiam za siłę, wytrwałość, poświęcenie, wiarę... Niech Bóg będzie przy Was w tych najtrudniejszych chwilach i życzę, aby kiedyś na Waszej twarzy zagościł uśmiech. O Igusi nigdy nie zapomnimy... Jest cudownym Aniołkiem!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Spotkasz się z NIą tam do góry za jakiś czas, Ona bedzie na Ciebie czekać..

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyje i przestać nie mogę... :'(
    Pięknie wszystko opisałaś... Jesteś cudowną mamą a śliczna perełka patrzy na Was z góry...kiedyś nadejdzie ten czas w którym się spotkacie i nikt Was już nigdy nie rozdzieli...

    Łączę się z Tobą w bólu <3
    Igusiu iskiereczko - światełko dla Ciebie [*]

    OdpowiedzUsuń
  11. Ona zyje!!!! Jest w najlepszym ,miejscu .,raju...tym ktorego tylu ludzi pragnie..otoczona miloscia...to jest pewne ,teraz tylko my wszyscy musimy starac sie zrobic wszystko jak ..I tylko najlepiej potrafimy,dawac jak najwiecej milosci I pomocy potrzebujacym I tylko modlic sie I miec nadzieje ,ze tez tam trafimy ...

    OdpowiedzUsuń
  12. (*) niech spoczywa w spokoju maly anioleczek

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przeczytałam tego do końca. Nie mogę. Nie wiem co napisać. Jak patrze na swoje dziecko, serce mi pęka. . Nie mogę cię pocieszyć , bo nie jest to możliwe. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochanie, ja też Was wierzyłam, że będzie dobrze, że Myszka wyzdrowieje. Nikt nie chce szukać sensu w śmierci własnego dziecka. Mam madzieję, że Matka Boska otoczy Was swoją pomocą, Ona też straciła syna. NIE jest celem w życiu zapomnieć i pogodzić się z tym, co się stało. NIKT nie ma prawa pouczac rodZicow po stracie dziecka jak sie maja czuc i co maja robic. To ich bol, czas, lzy. Ja zawsze bede miala w sercu Wasza Iskierke. I dla mni tez jest to niepojete, ze Jej tu nie ma. Kochamy Was bardzo, choc sie nie znamy. A Wasza Igunia jest symbolm tego, jak trudne i niesprawiedliwe i pieronsko ciezkie jest zycie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Żadne słowa nie dadzą Wam pocieszenia. Podziwiam Was za to, że mimo wielkiego cierpienia Waszej Córeczki, potrafiliście wywołać na jej ślicznej buziuni ten przepiękny uśmieszek 💔

    OdpowiedzUsuń
  16. Co chwila stawalam przy kolejnym zdaniu i ocieralam lzy bo nie bylam w stanie widziec liter, sama jestem matka ale nie jestem w stanie wobrazic sobie tego bolu ale wiem jedno jestss bardzo madra kobieta moim autorytetem , a ten Anioleczek przecudowny to cud z nieba ktory zawsze bedzie w waszych sercach Igusia nie odeszla ona zawsze bedzie w waszych sercach i masz racje nigdy ta pusta sie nie zalelni ale kiexys wszyscy tam sie spotkamy wiec to nie jest na zawsze dobry Bog wynagrodzi kazdy bol wierze w to gleboko....

    OdpowiedzUsuń
  17. Pięknie napisane gdy to czytałam usypiałam swoją mała córeczę łzy same lały się po policzku. nie umięsobie nawet wyobrazićco pani czuje ale wiem jedno ze ma pani teraz aniołka ktory cz€wa nad wmi i zawsze bedzie.

    OdpowiedzUsuń
  18. piękne słowa, a Igusia jest szczęśliwym aniołkiem w niebie tak ja była szczęśliwa z wami

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wiem czemu Bóg to robi...nie rozumiem...i jie wiem czy jest ktoś kto wyjaśnił mi to w taki sposob zebym zrozumiała ze jest w tym jakiś sens. Sama mam 5 - letnią córką, która miała dwa lata kiedy się dowiedziałam że jestem chora na raka...jedyna myśl jska sie wtedy kłebiła to to,że nie mogę jej zostawić. ,jestem jej potrzebna,muszę walczyć...wygrałam i każdego wieczoru proszę Boga żeby już nigdy nie postawił mi na drodze tego przeciwnika. Dla mnie dorosłej osoby to było piekło do przejścia i właśnie dlatego czesto myslałam o Igusi i o tym przez co ona musiała przejść. Współczuję wam bardzo. I masz mamo rację pisząc o płaczu, lepiej to wszystko wypłakać niz dusić w sobie. Ja czasami wieczorem siadam na podłodze przy łóżku córki jak śpi i łzy same cisną się do oczu,to przez strach przed tym ze nie chciałabym jej zostawić,żeby juz nigdy do mnie to nie wróciło. Dla mnie cała trójka jesteście bohaterami.Niech wasz Aniołek nad wami czuwa <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Mała BOHATERKKA <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Mała bohaterka...

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytając ten artykuł płakałam jak dziecko,moja córeczka właśnie spi i nie wyobrażam sobie ze mogłoby jej nie być.Nie ma chyba nic gorszego od straty dziecka,A Igusia jest najwspanialszym aniołkiem w niebie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem mamą aniołka mineło 33 lata nie potrafie pocieszyc i powiedziec ze to minie bo to nie mija bedą etapy bólu setki pytan dlaczego ? bedą godziny spedzone na cmentarzu daty w kalendarzu rozpacz złośc nienawidziłam słow tak miało być bóg tak chcial wtedy nienawidzilam nawet Boga i ciszy kazdy bal sie przy mnie powiedziec cokolwiek co przypominalo mi córeczke a ja chcialam o niej mówić bo byla!!!! i jest chociaż juz tylko w moim sercu ta miłosc nigdy sie nie konczy dopóki żyjemy mogę tylko napisać że rozumię Pani ból gosciła Pani Anioła spij spokojnie aniołku tam..... nic nie boli

    OdpowiedzUsuń