wtorek, 28 kwietnia 2015

Nie pisaliśmy tu długi czas. Na wszystko brakuje czasu. Tak wiele przez ten okres się działo, były wzloty i upadki, były chwile dobre i były te złe... W miarę na bieżąco staramy się informować Was na facebooku, jednak na dłuższy wpis brakło chwilki.

Od ostatniego wpisu minęły trzy miesiące. Trzy intensywne miesiące, w których kilkanaście dni w szpitalu przeplatało się z kilkoma dniami w domu. Po 8 podstawowych cyklach chemii nasza mała Igusia dostała 3 dodatkowe cykle chemii TVD. Mimo, że Kruszynka była bardzo dzielna i tak silne leczenie zniosła bardzo dobrze, wirusy jej nie oszczędziły. Między kolejnymi dawkami dostawała przeróżne antybiotyki, infekcje nie chciały dać za wygraną. Malutka nie poddała się i wszystkie wirusy pokonała. Swoim szczerym uśmiechem nawet w szpitalu potrafi rozbroić - nie tylko nas, ale także lekarzy, pielęgniarki i naszych szpitalnych przyjaciół :)




W międzyczasie lekarze postanowili podjąć próbę wyseparowania komórek macierzystych do autoprzeszczepu, który jest jednym z kolejnych etapów leczenia Igi. Choć zabieg nie odbył się bez komplikacji (m.in problemy techniczne), to udało się za pierwszym razem wyselekcjonować odpowiednią ilość komórek do przeszczepu. To był naprawdę duży sukces i kroczek - całkiem duży kroczek - naprzód. A przede wszystkim oszczędzenie Igusi od kolejnych zabiegów pobierania komórek, który nie należy do najprzyjemniejszych. Bardzo cieszyliśmy się z tego kroczku i z tego, że wszystko było na dobrej drodze.

Po dodatkowych cyklach chemii typu TVD byliśmy pełni nadziei. Badania wykazały częściową remisję choroby - przerzuty w większości zostały zniszczone, mieliśmy "czysty" szpik, wątrobę i ścianę klatki piersiowej. To była wspaniała wiadomość i naprawdę duży postęp. Igusia była pełna życia, zarażała nas uśmiechem i dodawała sił, żeby jeszcze mocniej walczyć o jej zdrowie. Codziennie wstawaliśmy dla niej, patrzyliśmy na nią i powtarzaliśmy sobie, że jest lepiej i że będzie dobrze. Wyniki były dobre, w planach było przejście do kolejnego etapu leczenia - operacji wycięcia guza pierwotnego.





Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie jak ta choroba może być przebiegła. I jak w jednym dniu cały świat może zawalić się na nowo... 9 kwietnia podczas kontrolnej tomografii dowiedzieliśmy się tego, czego nigdy nie chcielibyśmy usłyszeć. W ciałku Igusi wykryto progresję choroby. Wznowę, która jest trudniejsza do wyleczenia. Byliśmy w szoku. I my i lekarze i pielęgniarki ze szpitala w Krakowie. Nie docierało do nas jak to możliwe, że po tak silnym leczeniu choroba zaatakowała ponownie. Ze zdwojoną siłą... Lekarze nie czekali ani chwili i od razu podjęli decyzję o podaniu Igusi kolejnej - dużo mocniejszej - chemioterapii. Po zakończeniu 5-dniowego cyklu wyniki były na tyle dobre, że mogliśmy wyjść ze szpitala.

W domku spędziliśmy 10 cudownych dni - pełnych uśmiechu naszej małej Kruszynki.  Pogoda dopisywała, więc mogliśmy zabrać Igusię na podwórko i przedstawić zwierzątka, których do tej pory nie miała okazji poznać. Szpitalna sala niestety temu nie służy. Malutka upodobała sobie szczególnie kotka i z zapałem obserwowała jego spacery.



Byliśmy przekonani, że do szpitala wrócimy dopiero na początku maja - na kolejny cykl chemii. Choroba napisała jednak własny scenariusz. W ostatnich dniach Igusia była bardzo marudna, ciągle płakała, nie chciała jeść, niespokojnie spała. Mieliśmy nadzieję, że to "jedynie" powikłania po tak silnej dawce leków, jakie w nią wlewano. W niedzielę niestety stan Igusi się pogorszył. Po kolejnej ciężkiej nocy, zawieźliśmy Niunię do szpitala w Kielcach, gdzie lekarze zdecydowali się natychmiast przewieźć Ją na onkologię do Krakowa, gdzie obecnie przebywamy.

Żyjemy w ciągłym strachu. Walczymy z całych sił o życie naszej małej Córeczki. Dziewczynki, która jest całym naszym światem. Siła, która jest w jej maleńkim ciałku daje nadzieję i nie pozwala przestać wierzyć, że Igusia wyzdrowieje. Nie ma słów, które mogą opisać jak wielka jest miłość rodziców do dziecka. Nie ma rzeczy, której byśmy nie oddali, żeby Igusia wyzdrowiała... Modlimy się codziennie. I Was prosimy o modlitwę. Może Dobry Bóg wysłucha naszych próśb i podaruje naszej Iskierce zdrowie...